Pierwszy
raz w moim życiu świętowałam Sylwestra! Pewnie dziwi was to,
biorąc pod uwagę mój wiek. Dlaczego osiemnastoletnia dziewczyna
nie ma za sobą historii, chociażby małych poczęstunków w
nielicznym gronie znajomych? Otóż ja tak naprawdę nigdy nie miałam
znajomych. Za cholerę nie umiem wyczuć rówieśników, nie umiem
czytać atmosfery, mimiki czy tonu głosu innych ludzi, a jeśli już
to często robię to błędnie. Zawsze wydaję mi się, że nie mam z
nimi o czym gadać. Nie nadążam, czuję się przy nich jak powolna
daleka kuzynka. Tak było w poprzednich szkołach. Jeśli już
powiedziałam coś na temat moich zainteresowań to zapadała martwa
cisza. Często byłam też uznawana za chamską bądź ponurą,
chociaż wcale nie miałam takich intencji. Swoje zabieganie o ludzi
zakończyłam gdy byłam w połowie pierwszej klasy liceum. Już
wtedy interesowałam się neurologią i miałam podejrzenia, że
przez moje uszkodzenia mózgu mogę postrzegać świat nieco inaczej
i nie ma co dopasowywać się do neurotypowej większości na siłę.
Być może dlatego przeprowadzka nie była dla mnie jakimś wielkim
szokiem.
Kiedy byłam mała, każdego Sylwestra spędzałam u
naszej sąsiadki — Pani Bożenki. Na początku z Oskarem i Pawłem,
potem tylko tym drugim, a przez ostatnich parę lat sama. Pani
Bożenka była samotną starą panną. Czułam, że z uwagą słucha
moich dziecinnych żalów i opowieści oraz chętnie dyskutuje ze mną
na wyżej wymienione tematy. Piekła też najwspanialsze maślane
ciasteczka, a kakao z jakiegoś magicznego powodu smakowało lepiej
niż te w domu. Poczułam więź z tą kobietą, w myślach nazywałam
ją przyjaciółką. Nie obchodziło mnie, że widujemy się tylko w
raz w roku. Bardzo na te sylwestry czekałam. Aż pewnego
listopadowego dnia, kiedy miałam jedenaście lat, spotkałam ją w
poczekalni u lekarza. Właśnie czekałam na tatę, który kupował
leki w pobliskiej aptece. Pani Bożenka chyba czekała dopiero na
wizytę lekarską. Pomachałam jej, ale kobieta najwyraźniej na
początku mnie nie rozpoznała! Kiedy w końcu podeszła zapytała
mnie jak mam na imię, bo wyleciało jej z głowy. Poczułam się
zdradzona! Nigdy więcej już nie przekroczyłam progu jej
mieszkania, wolałam te strasznie nudne sylwestry u dziadków.
Byłam
przygotowana na to, że znowu będę nudziła się wśród
staruszków, gdy dwudziestego ósmego grudnia dostałam wiadomość
od Tomka. Okazało się, że wrócili z wycieczki wcześniej, gdyż
matka fizjoterapeuty niejako litością wymusiła, żeby
uczestniczyli w rodzinnym sylwestrze gdzie będą tylko oni i starsi
państwo Kaliszowie. Tomek poprosił mnie, bym spędziła ten czas z
nimi, ponieważ stęsknili się za mną. Poza tym Tomek wie, że jego
małżonka będzie czuła się źle w towarzystwie nielubianej
teściowej, więc fajnie, gdyby jego ukochana miała alternatywne
towarzystwo. Przyjaciółki Patrycji niestety miały już swoje
plany. Rodzice tak jak myślałam, zgodzili się na moje
wyjście.
Sobota, trzydziestego pierwszego grudnia /
Niedziela, pierwszego stycznia.
Tomek i Patrycja przyjechali po
mnie bardzo wcześnie, bo już o piętnastej. Uściskali mnie
serdecznie, jakby z rok mnie nie widzieli! W aucie okazało się, że
sylwester nie odbędzie się w mieszkaniu rodziców Tomka, tylko w
wypoczynkowym domku, który od niedawna należy do starszych państwa.
Przed sylwestrem ma odbyć się obiad, więc fajnie, żebyśmy byli
wcześniej.
Po
godzinie dojechaliśmy na miejsce. Domek, a może raczej piętrowy
dom zbudowany jest z solidnych drewnianych belek. Przed nim roztacza
się również drewniana weranda przyozdobiona lampkami choinkowymi.
Podwórze jest małe, a tuż za budynkiem roztacza się ściana
zielonego lasu. Kiedy wychodziliśmy z auta, państwo Kaliszowie
przywitali nas przed domem. Pani Leokadia była wyraźnie zdziwiona
moją obecnością.
- Synu, wiedziałam, że przywieziecie
towarzystwo, ale nie spodziewałam się akurat panny z rodziny
Nowakowskich. Nina Piotrowicz, prawda? - Kobieta przykleiła na twarz
sztuczny uśmiech. Przytaknęłam. Tomek zacisnął usta w wąską
kreskę. Czyżby bał się odezwać? Tak samo, jak ja, był
wychowywany przez chłodną emocjonalnie matkę?
- Nowakowskich?
Czy jesteś córką Anieli Nowakowskiej?- Pan Tadeusz wydawał się
mieć zupełnie inne nastawienie niż jego małżonka. Uśmiechał
się do mnie ciepło, niemalże całą swoją barczystą sylwetką.
Były dyrektor ma sporą nadwagę, obfitego wąsa oraz pokaźną
łysinę. Jego orzechowe oczy wręcz promieniowały wewnętrznym
ciepłem.
- Porozmawiacie przy obiedzie. – Wtrąciła pani
Leokadia wyraźnie zniecierpliwiona. - Zapraszam do środka. Do
obiadu została godzina. Nina może zająć gościnną sypialnię na
dole.
Poszłyśmy z Patrycją do owej sypialni. Okazało się,
że ma dla mnie prezent! Piękną różową sukienkę. Stopniowo
rozszerzała się ku dołowi i zawierała dwie warstwy długiego
tiulu. Góra co prawda też była luźna i bez dekoltu, ale za to na
ramiączkach. Trochę obawiałam się, że moje masywne ramiona będą
sprawiać wrażenie jeszcze większych niż są, lecz postanowiłam
nie przejmować się tym akurat dzisiaj. Sukienka miała jeszcze
białą wstążkę do przewiązania w pasie. Do kompletu dostałam
różowe conversy z usztywnianą pietą. Na koniec Patrycja za pomocą
lokówki stworzyła na mojej głowie piękne bujne loki. Błyszczykiem
pomalowała mi usta, rzęsy podciągnęła tuszem, a policzki
posypała brokatem i srebrnymi gwiazdkami. Pomimo mocnych
niedogodności sensorycznych byłam niesamowicie szczęśliwa. Tomek
przyszedł, gdy byłam już gotowa. Kiedy właśnie radośnie
przytulali mnie z obu stron, do pokoju weszła pani Leokadia.
-
No proszę, wyglądacie, jak na rodzinkę przystało! - Rzuciła
kąśliwie. - Pośpieszcie się, obiad już na stole. - Jaka rodzina?
Zapytałam o to potem Tomka. On też nie znał odpowiedzi.
Zasiedliśmy
w dużej kuchni. Stół przypominał ten z wigilii u dziadków, ale
nie było miejsc tuż przy ścianie. Tomek i Patrycja jednak
siedzieli tuż obok, więc czułam się bezpiecznie. Naprzeciw mnie
siedział ojciec Tomka. Z chęcią wspominał czasy, kiedy był
dyrektorem.
- Nino, twoja mama jest wyjątkową istotą! Tak,
zawsze była chłodna, ale wynikało to ze zwykłego zagubienia.
Poznałem ją dobrze.
- Tak, specjalnie dla niej otworzyłeś te
konsultacje! – Leokadia znów była niezadowolona. Może i
zazdrosna? Przez myśl przeszła mi nawet zdrada pozamałżeńska.
Nie, to niemożliwe! Pewnie starsza pani czepia się dla samego
czepiania.
- A żebyś wiedziała! Było mi szkoda tak wrażliwej
duszy. Pomimo że Nowakowski to dobry wójt, był koszmarnym ojcem!
-
A skąd ty to możesz wiedzieć?! Kiedy ona zaczynała liceum, to
Tomka nie było nawet w planach! Co mogłeś wtedy wiedzieć o
ojcostwie?
Tadeusz chciał już coś powiedzieć, nawet otworzył
usta, ale ostatecznie się rozmyślił.
- Przepraszam, czy
mógłby pan opowiedzieć więcej o czasach kiedy moja mama była
uczennicą? Słyszałam, że niezbyt pana lubiła. - Te słowa
wydobyły się ze mnie jakby bez mojej woli. Wybrałam sobie
najgorszy moment z możliwych!
- Tak było na początku, Nino. -
Odparł ciepło. - Chętnie opowiem ci więcej, ale gdy moja Leosia
się uspokoi, dobrze?
Pokiwałam głową, ale jego małżonka do
końca wieczoru nie przestawała być złośliwa. Jej nieprzyjemne
uwagi sprawiły, że z Tomkiem i Patrycją przenieśliśmy się do
mojego tymczasowego pokoju.
Pół
godziny przed północą wyszliśmy we trójkę na werandę i
usiedliśmy na schodkach. Każde z nas było opatulone kocem.
Patrycji zebrało się na pijackie zwierzenia. Tomek nie pił, bo był
kierowcą, a ja nie piłam, ponieważ jestem abstynentką z
przekonania, więc tylko młoda pani Kalisz była pod wpływem.
-
Tomek twoja matka mnie nienawidzi! Nienawidzi, bo nie mogę zajść w
ciążę! - A więc o to chodziło z tym tekstem o rodzinie! Tylko
dlaczego Tomek nie bronił żony? Nawet wtedy milczał! Dlaczego
naraża swoją Patrycję na towarzystwo toksycznej teściowej?
-
Na szczęście Nina to takie moje dzieciątko, jesteś taka urocza! -
Kobieta objęła mnie.
- Tak, tak wiem.– Odezwał się
zniecierpliwiony fizjoterapeuta. - Od razu zauważyłem, że
przelałaś na Ninę swoje macierzyńskie ciągoty. Inaczej nigdy nie
zgodziłbym się na to całe śledztwo. Nie bierz tego do siebie. -
Tu zwrócił się do mnie. - Bardzo cię lubię Nino. Jak siostrę.
Pewnie dlatego trochę zagalopowałem się w naszej znajomości, ale
mam nadzieję, że ty też mnie tylko lubisz...
- Nie martw się,
nie zakochałam się w tobie. Do Dagmary mi daleko. - Odparłam, o
dziwo spokojnie.
- Skąd wiesz? - Tomek miał oczy wielkości
pięciozłotówek.
- Widziałam, jak patrzyła na ciebie podczas
Wigilii klasowej. Nawet głupi by się domyślił.
- To jeszcze
jej nie przeszło? - Wybełkotała Patrycja.
- Najwyraźniej
nie. - Odparł poważnie Tomasz. - A myślałem, że gdy zrezygnuję
z przyjmowaniem jej w moim gabinecie i ograniczymy się do zajęć w
szkole, to jej minie. Widocznie byłem w błędzie. - Już chciałam
coś powiedzieć, ale mnie powstrzymał. - Koniec trudnych pytań na
dziś Ninuś, będzie na nie jeszcze czas, ale nie teraz. Teraz jest
już północ!
Już w lepszym nastroju wypiliśmy po kieliszku
szampana bezalkoholowego. Oprócz sukienki dostałam od Tomka i
Patrycji różowe słuchawki wyciszające. Przydadzą się na
następne sylwestry oraz w życiu codziennym. Dziś na szczęście
nikt tu nie puszczał fajerwerk ani głośnej muzyki. Raj dla
nadwrażliwca. Obiecałam sobie, że po nowym roku kupię Tomkowi i
Patrycji coś ekstra. Spać poszliśmy około drugiej w nocy. Długo
mi zajęło samodzielne radzenie sobie rozebraniem sukienki i zmyciem
makijażu. Na pomoc Patrycji nie miałam co liczyć...
Wyjechaliśmy
około czternastej pierwszego stycznia. Pan Tadeusz na pożegnanie
ciepło mnie uściskał. Do tej pory żałuję, że nie pogadałam z
nim o przeszłości mojej mamy.
Uff, spisałam
wszystko.
Trzymajcie się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz