Hej!
Wracam do was z dalszą częścią pamiętników mojej mamy. Nie
przedłużajmy.
14.03.94
Nie byłam
w stanie pisać. Cały czas byłam u Jolki. Nie przerażała mnie
wizja kolejnych siniaków po powrocie do domu. Czułam
za to panikę, gdy myślałam o pasożycie, który się we mnie
rozwija. Zabiera mi siłę i energię. Praktycznie nie ruszałam się
z pokoju Joli. Dziś mnie namówiła, bym poszła do
szkoły. Nie byłabym w stanie usiedzieć na wszystkich lekcjach.
Miałabym wrażenie, że jakimś cudem każdy potrafi rozpoznać to
COŚ we mnie.
Poszłam tylko na te konsultację. Chciał mnie
przytulić. Wtedy po raz pierwszy poczułam do niego wstręt.
Chciałam przekazać mu te wszystkie wieści okraszone długą
przemową pełną wyrzutów. Jednak wyszedł mi jedynie krótki,
płaczliwy komunikat. T.K zbladł. Zaczął chodzić w kółko po
gabinecie. Jak w transie. Po jakimś czasie dobiegł do
mnie, chwycił mocno za ramiona, i jakby to była moja wina, zapytał,
jak ma powiedzieć żonie! Następnie wyszły ze mnie słowa, których
nie planowałam.
„Kochasz mnie czy nią?” Tekst rodem z
telenoweli!
Odpowiedział:
„Kocham tylko Leosię, wybacz.
Lubię cię, ale to nic poważnego”
Spoliczkowałam go.
Wybiegłam, nie czekając na jego reakcje. Słyszałam jedynie, jak
mnie wołał.
Siedząc w parku, postanowiłam, że wszystko
powiem rodzicom w Wielkanoc. Akurat w tym roku zbiega się z moimi
osiemnastymi urodzinami. Dobrze się składa. Pierwsze prawdziwe
kłopoty. Oczywiście powiem ojcu, kto mi je sprawił.
Przez
następne tygodnie mama pisała głównie o tym, że popadała w
paranoję. Wydawało się jej, że wszyscy wiedzą o ciąży. Od jej
rodziców, siostry (czyli mojej ciotki) po obcych na ulicy. W końcu
nadeszła godzina zero.
03.04
Piękny
wiosenny poranek. Jedliśmy Śniadanie Wielkanocne w całkowitej
ciszy. Chwila, takie jak ta są najlepsze w naszym domu. Nie ma
kłótni i awantur. Wiedziałam jednak, że muszę to przerwać. To
był ostatni moment. Zaraz ten pasożyt zacznie być widoczny.
Rodzince też chciałam wygłosić długą
przemowę, ale wyszło mi jedynie: „Jestem w ciąży.
Z dyrektorem Kaliszem” Pierwsze co poczułam to mocne uderzenia w
brzuch i głowę. Słyszałam krzyki mamy i Agi. Pierwszy raz
cieszyłam się z bicia. Nie broniłam się. Miałam nadzieję, że
poronię. Tak się jednak niestety nie stało. Kiedy już w miarę
doszłam do siebie,wypytali o wszystkie szczegóły. Oczywiście
obwiniali głównie mnie, ale pod adresem T.K też
padły nieprzychylne określenia. Wszystko opowiedziałam. Nie
kłamałam, nawet nie ubarwiałam, lecz szukałam w głowie jak
najbardziej prawdziwych, ale i dramatycznych określeń. Potem
poszłam spać. Czułam się tragicznie. Pocieszała mnie jedynie
myśl, że i T.K się dostanie. Z drugiej strony było mi żal, że
mu się dostanie. Niezła wariatka ze mnie. Może Schizofreniczka?
Byłoby fajnie.
07.04
Nadszedł sąd
ostateczny. To znaczy, przyszedł do nas T.K. Razem z tą swoją
L.K
Siedziałam właśnie w salonie. Udawałam, że czytam. Z
radością zauważyłam siniak na jego twarzy. Dobrze mu tak! Jego
L.K wyglądała za to jak zaczarowana laleczka. Puste spojrzenie i
również pusty wyraz twarzy. Nie wiem czemu, ale wkurzyło mnie to.
Na jej miejscu rozszarpałabym niewiernego męża, a potem jego
nastoletnią dziwkę.
Chcieli podejmować decyzje beze mnie.
Poprosili, żebym poszła do pokoju niczym mała,
grzeczna dziewczynka. Nie dałam się. Nie miałam ochoty na
podejmowanie decyzji, ale też nie chciałam, żeby podejmowali ją
beze mnie.
T.K i jego żona postanowili przygarnąć płód. Ja
mam do końca kwietnia chodzić do szkółki, by potem przejść na
nauczanie indywidualne w maju. Niby z powodu kontuzji podczas
treningów biegowych! T.K uzna dziecko, a ja w szpitalu
mam zrzec się praw rodzicielskich. Więc to on, przynajmniej na
początku ma być jedynym prawnym opiekunem płodu. Mam
być pierdolonym inkubatorem! Wykrzyczałam im to w twarz. Po chwili
dodałam, że mają szczęście, że nie chcę tego płodu, więc im
go oddam, ale strasznie ich wszystkich nienawidzę. Pobiegłam do
pokoju. Do teraz tu siedzę.
29.04
Czemu
wszystko jest takie normalne? Ta normalność mnie wkurza. Mój
świat, moje życie się dziś kończy, a oni wszyscy, w tej szkole,
klasie są tacy weseli! Niby nic się nie stało. Tylko doznam
kontuzji w ten weekend! Miałam ochotę krzyczeć. Chciałam, żeby
wszyscy poznali prawdę. Z drugiej strony nie chciałam,
żeby ktokolwiek wiedział. Jolka zaproponowała mi swoje towarzystwo
podczas drogi do domu. Jednak mój ostatni spacer w
normalnym życiu musiałam przejść sama. Przynajmniej sobie
popłakałam.
07.06
Nauczycielki,
które do mnie przychodzą, już coraz bardziej bez skrępowania
patrzą na mój rosnący brzuch. Jedną nawet zapytałam, czy lepiej
byłoby, gdybym kogoś zamordowała. Speszyła się. Na następną
lekcję przyszła już inna polonistka.
Wczoraj miałam kolejne
USG. Ginekologa mam w sąsiednim mieście. Dziś odkryto, że pasożyt
jest płci męskiej. Będzie Tomaszem, ale dla mnie na zawsze
pozostanie płodem i pasożytem. Ta cała laleczka i jej mąż
popłakali się ze szczęścia, a ja miałam ochotę krzyczeć i
walić głową w mur. Nie wiem dlaczego, ale po wyjściu z gabinetu
chciałam z nimi pogadać. Zobaczyłam, że się całowali. Moi
starzy patrzyli na to zachwyceni! Wiem, że T.K zapłacił im
niezłą sumkę, za to bym donosiła pasożyta. A ja zwymiotowałam.
Czy można to jeszcze uznać za anomalie
ciążowe?
07.07
Aga odezwała
się do mnie wczoraj po raz pierwszy od czasów Wielkanocy.
Stwierdziła z pogardą, że jestem straszną matką, bo nie kocham
własnego dziecka. Odpowiedziałam, że trudno by
inkubator miał jakieś uczucia.
Dziś starzy i Aga rodzinnie
poszli na spacer. Oczywiście nie byłam zaproszona. Postanowiłam
skorzystać z okazji i zadzwoniłam do T.K. Powiedziałam mu
wszystko, o czym myślałam przez ostatni miesiąc. Nienawidzę go za
to, co mi zrobił, ale wciąż też kocham za całą resztę. Jeśli
ta cała Leosia tak bardzo chce mieć dziecko, to proszę bardzo,
niech je bierze. A my będziemy szczęśliwi i kiedyś założymy
prawdziwą rodzinę.
T.K słuchał uważnie. Nie przerywał mi.
Następnie po raz kolejny wytłumaczył mi, że romans między nami
był ucieczką, błędem i nie powinien się zdarzyć. Znów
powiedział, że kocha tę swoją laleczkę. Podziękował mi
za wspaniały prezent w postaci tego całego pasożyta! Na koniec z
troską zapytał, czy potrzebuję jakiegoś psychologa. Zaproponował,
że może mi jakiegoś załatwić. Oczywiście tak, żeby nikt ze
szkoły nie wiedział. Rzuciłam słuchawką i postanowiłam go już
tylko nienawidzić.
08.10.94
Powiłam
dziś pasożyta. Uwolniłam mój organizm od trucizny. Czy teraz będę
mniej trędowata? Wiem, że gdzieś pod koniec miesiąca wrócę do
szkoły. Czy wszystko będzie normalnie? Po raz kolejny spojrzano na
mnie jak na zbrodniarkę. Spojrzenie pełne pogardy posłała mi
pielęgniarka, gdy usłyszała, że nie chcę potrzymać dziecka po
porodzie. Ani w ogóle go widzieć. Na spokojnie podpisałam papierek
o zrzeczeniu się praw rodzicielskich.
Do szpitala wzięłam
moje stare pamiętniki. Dziś przeczytałam mój wpis sprzed roku.
Wtedy po raz pierwszy pocałowałam T.K i czułam się z tego powodu
strasznie. Chciałabym mieć tylko takie problemy.
Następnie
w pamiętniku mamy można miejsce po wyrwanych stronach. Oprócz
ostatniej.
30.06.95
Zadałam maturę
celująco! Pewnie się cieszysz? Nigdy więcej mnie już nie
zobaczysz. Pamiętasz, jak po moim powrocie do szkoły aktywnie mnie
unikałeś? Pomyślałeś, jak się z tym czułam? Albo wtedy
gdy musiałam wymyślać historyjki o leczeniu kontuzji?
Myślałam, że zapomnę o pasożycie i tobie szybciej. Czuję się
okropnie,bo nie kocham kogoś, kogo urodziłam, ale tak już
jest. Niestety dopiero w lutym poznałam Grzesia. Jest cudowny! No i
w moim wieku. Poznałam go na kursach z matmy dla maturzystów. No i
pomimo że wie, co zrobiłam, nadal mnie kocha. Nie postrzega mnie
ani jako dziwki, ani jako matki. Współczuje mi.
Pewnie
myślisz, czemu wysyłam ci moje pamiętniki? Nie wiem, po prostu
chcę, żebyś pamiętał. Musisz sobie uświadomić, jak bardzo mnie
skrzywdziłeś. Dziwię się twojej żonie, że wybaczyła ci zdradę.
Dziwię się też, że chce wychowywać owoc tej zdrady, ale to już
jej sprawa. Serio ktokolwiek uwierzył, że była w ciąży? Ten
sztuczny brzuszek ciążowy nie wyglądał przekonująco.
Chcę
ci jeszcze przekazać, że będę polonistką. Moim celem jest byciem
prawdziwym, moralnym pedagogiem. Na pewno nie mam zamiaru romansować
z uczniami.
Pozdrawiam,
Aniela Nowakowska.
P.S Pewnie
zastanawiasz się, czemu wyrwałam tyle stron? Było tam dużo
szczęśliwych chwil. Nie chcę, żebyś cokolwiek o nich
wiedział.
Podczas czytania pamiętnika Tomek na
przemian bladł i czerwieniał na twarzy. W końcu wstał i oznajmił,
że nie ma już rodziców. Wybiegł z mieszkania trzaskając
drzwiami. Pamiętam, że cały czas płakałam. Nawet w drodze do
domu, gdy Patrycja mnie odwoziła.
Chyba po raz pierwszy
zobaczyłam w mamie człowieka. A raczej małe zagubione dziecko, na
które wszyscy mieli wyrąbane. Nikt tak naprawdę nie przejął się
tym, że została niejako wykorzystana. Liczyło się tylko dziecko,
które w niej rosło. Nikt nie zauważył, że ona sama była jeszcze
bardzo niedojrzała. Nie dziwię się, że nie pokochała małego
Tomka. Na jej miejscu też bym nie potrafiła.
Jestem za to
wściekła na Dyrektora Kalisza. Wykorzystał ją i nie czuł się
nawet winny! Nie kochał mamy. Służyła mu jedynie za inkubator.
Nie przejmował się jej uczuciami. Czasami miałam wrażenie, że on
i jego żona zaplanowali sobie to wszystko, że ten romans nie był
przypadkowy. A może po prostu wykorzystali okazję? Jak mogłam się
tak pomylić w ocenie tego zboczeńca?! Tomek bardzo to przeżywa.
Nie widziałam go od tamtego dnia. Patrycja stara się go przekonać
na wizytę u psychologa, na razie bezskutecznie.
A ja czuję się
okropnie gdy czytam te pamiętniki, ale z drugiej strony nie umiem
przestać. Mam mętlik w głowie.
Dobrze, koniec na
dziś.
Trzymajcie się!
Od autorki: Moi drodzy! Chciałabym wam przekazać że następny rozdział, który ukaże się w następnym tygodniu będzie ostatnim rozdziałem przygód Niny Jeśli chcecie wiedzieć..:
1. Dlaczego prawdziwa przyczyna śmierci Pawełka była ukrywana?
2. Czy Tomek ułoży sobie relacje z rodzicami?
3. Jak Aniela zareaguje na to że córka czytała jej pamiętniki i jak wpłynie to na ich relacje?
4. Jakim cudem radosne blogowanie Niny nie wyszło na jaw w tej małej społeczności?
Jeśli was to ciekawi, to oczekujcie ostatniego rozdziału Niny w następnym tygodniu! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz