Doświadczyłam kolejnego szoku. Tak jakbym w moim życiu było mało
wrażeń! Może najlepiej od razu przejdźmy do rzeczy.
Wtorek,
Dwudziestego trzeciego stycznia.
Czułam się strasznie dziwnie,
będąc na zajęciach u Tomka, gdy świeciło jeszcze słońce. W tym
tygodniu mieliśmy zajęcia o dwunastej. Cały gabinet wyglądał
zdecydowanie mniej tajemniczo niż zwykle, kiedy wpadało do niego aż
tyle światła. Może i cieszyłabym się tym widokiem, gdyby nie
nastrój fizjoterapeuty. Poza wydawaniem poleceń nie odezwał się
do mnie ani słowem. Na przemian martwiłam się oraz obwiniałam się
o jego nastrój. Te plotki o romansie naprawdę go przybiły. Może
teraz mnie znienawidzi? W końcu to moja matka mogła być kochanką
jego ojca. Nie byłam nawet w stanie przekazać mu wieści, których
dowiedziałam się od Oskara. W końcu jednak Tomek przerwał ciężką
ciszę.
- Ninuś, pamiętasz ten domek, w którym spędzaliśmy
sylwestra?
Przytaknęłam. Dokładnie w tym samym momencie
przypomniało mi się, że jeszcze nie kupiłam młodemu małżeństwu
żadnych prezentów świąteczno-noworocznych. Zrobiło mi się
strasznie głupio, ale Tomek najprawdopodobniej tego nie zauważył.
-
Chyba mój ojciec dowiedział się o tym, że już wiemy o tych
plotkach. Poprosił mnie i ciebie byśmy się z nim spotkali w tym
domku moich rodziców. Podobno ma nam coś do przekazania.
- Ale
skąd on wie o tym, że my wiemy...? - Byłam autentycznie
przerażona.
- Tym bym się najmniej martwił. Ojciec przyjaźni
się tu z każdym, kto jest mniej więcej w jego wieku. Podejrzewam,
że stary Maciołka też podsłuchiwał, ewentualnie syn zwierzył
się staremu Maciołce z rozmowy. No to co, jedziemy tam od razu po
zajęciach? Tylko powiadom swojego tatę.
Tak i zrobiłam. Tata
znów nie pytał, po co i gdzie jadę. Tym razem było mi to
wyjątkowo na rękę.
Droga do celu wydawała się o wiele
dłuższa niż poprzednio, być może przez ciężką atmosferę.
Żadne z nas się nie odezwało przez cały ten czas. Ciągle
myślałam o tym, co przekaże nam pan Tadeusz. Tomek pewnie
zadręczał się tym jeszcze bardziej niż ja.
Na miejscu
wcale nie było lepiej. Domek w promieniach zimowego słońca
wyglądał pięknie, ale nie miałam głowy, by się tym zachwycać.
Tak samo, jak białymi skórzanymi meblami w salonie, które tak
pięknie kontrastowały się z drewnianym wnętrzem. Nawet moja
ulubiona czarna herbata nie miała dziś smaku. Czułam jedynie
napięcie, które chciałam jak najszybciej przerwać. Nie miałam
jednak odwagi, by to zrobić. Na szczęście Tomkowi też to wszystko
najwyraźniej ciążyło, bo w końcu się odezwał.
- Tato,
chyba nie jesteśmy tu by pić herbatę. Mieliśmy
porozmawiać.
Starszy pan Kalisz wyglądał na zdenerwowanego,
nawet jego ręka, którą mieszał herbatę, wyraźnie się
trzęsła.
- Tak, tak...
- O tych plotkach na temat twojego
niby romansu z matką Niny, prawda...? - Ciągnął dalej
fizjoterapeuta.
Staruszek nerwowo przytaknął. Zrobiło mi się
go nawet żal, ale najwyraźniej tylko mi, bo jego syn nie zamierzał
odpuszczać.
- Bo to tylko plotki, prawda?
Tutaj pan
Tadeusz wstał energicznie i w końcu spojrzał w oczy swojemu
potomkowi.
- Nie, niestety to nie plotki. To prawda.
Tomek
aż cały się zatrząsł i zaczerwienił, jego oczy błyszczały
gniewem. Już bałam się, że zaraz wstanie i zacznie się bijatyka,
ale nic takiego się nie stało.
- Nie sądzisz, że jesteś
winny nam wyjaśnienia?! A już najbardziej to mamie!
Były
dyrektor usiadł.
- Mama już od dawna wie.
- Co?!
-
Dajcie mi to wytłumaczyć...
- Ale tu nie ma niczego do
wytłumaczenia! Jesteś zwykłym zboczeńcem, pedofilem i rozwaliłeś
własną rodzinę!
- Tomasz, uspokój się na Boga! Wiem, że
zrobiłem źle, ale nie jestem żadnym zboczeńcem. Ja naprawdę
kochałem Anielę! Nie planowałem tego...
Wtedy stało się to,
czego obawiałam się wcześniejszej. Fizjoterapeuta szybko wstał,
po czym przywalił własnemu ojcu prosto w nos! Na chwilę zamarłam.
Byłam pewna, że bijatyka zacznie się na dobre, ale na szczęście
myliłam się. Starszy pan jedynie przytknął sobie chusteczkę do
nosa, siadając powoli.
- Jakie znowu zakochanie się? Chłopie,
ty miałeś wtedy żonę! A ta twoja kochanka to ledwo wyrosła z
pieluch! - Tomasz nadal stał wściekły nad swoim ojcem.
- Tak,
nie powinienem tego robić! Byłem głupi, teraz wiem, że
wykorzystałem Anielę, bo mi się małżeństwo sypało. Anieli
również było trudno w jej domu, i to też wykorzystałem. Tak,
jestem najgorszą świnią! Jednak to nie wszystko... Jest coś, co
oboje powinniście poznać z perspektywy Anielki. Coś, co mi przez
gardło nie przejdzie, chociaż zdecydowanie powinno.
- Mama nic
nam nie powie... - Odezwałam się po raz pierwszy, płaczliwiej
niżbym chciała.
Tadeusz spojrzał na mnie ciepło.
- Nie
o to mi chodziło. Dajcie mi chwilę. - Tadeusz wyszedł z
pomieszczenia i skierował się schodami na piętro. Nie było go
chwilę, więc miałam trochę czasu na uspokojenie Tomka.
Kiedy
Tadeusz wrócił, wręczył mi do rąk dwa małe,ale grube zeszyty.
To były pamiętniki mamy! Na okładce pierwszego zeszytu widniał
napis „Aniela Nowakowska – Rok 1993” Na drugiej
natomiast: „Aniela Nowakowska – Lata 1994/1995”
Tomek
uspokoił się na tyle, żeby przeprosić ojca za uderzenie go.
Następnie obaj udali się do kuchni, żeby opatrzyć nos pana
Tadeusza. Ja natomiast gapiłam się na okładki zeszytów. Nie
miałam odwagi, by zapoznać się z ich treścią.
Droga
powrotna przebiegła przez większość czasu w kompletnym milczeniu.
Kurczowo ściskałam zeszyty w rękach. W końcu ta cisza zaczęła
mnie bardzo męczyć, zdecydowanie bardziej niż wcześniej.
-
Kiedy przejrzymy te pamiętniki...?
- Ty je przeczytasz. - Tomek
nie odrywał wzroku od drogi. - Ja nie mam odwagi.
- Tomek
przecież jesteś dorosły! - Nerwy w końcu mi puściły.
- Ty
serio nie wiesz, o co tu chodzi?! Niczego się nie domyśliłaś?!
Nasi rodzice mieli romans, ja jestem bardzo podobny do twojej matki i
do twojego zmarłego brata. Jestem prawie pewien, że jesteśmy
rodzeństwem!
Zaczęłam płakać. Nie kontrolowałam tego, łzy
pociekły mi po twarzy. Tomek wyglądał tak, jakby chciał mnie
przytulić, ale nie zrobił tego, pewnie dlatego, że prowadził.
-
Przepraszam, nie powinienem na ciebie krzyczeć. I masz rację,
przejrzymy je razem, ale nie teraz. Muszę ochłonąć,
dobrze?
Pokiwałam głową. Powoli dojeżdżaliśmy na moje
podwórko. Schowałam zeszyty głęboko w kieszeni kurtki.
Kiedy
byłam już w swoim pokoju, schowałam pamiętniki do najgłębszej
szuflady mojego biurka, tak jakby parzyły mnie w ręce.
Przez
parę godzin leżałam na łóżku, gapiąc się w sufit. Rozmyślałam
o podejrzeniach Tomka. Nie wiedziałam, jak to wszystko poskładać w
mojej głowie. Po tych paru godzinach zrobiło mi się wręcz
niedobrze od tego całego myślenia. Chciałam zająć myśli czymś
innym, więc chwyciłam telefon i napisałam do Patrycji. Przekazałam
jej wszystko, czego dowiedziałam się od Oskara. Bardzo szybko mi
odpisała:
„Już chyba wiem, co stało się z Pawłem, ale
upewnimy się razem, dobrze? W następnym tygodniu pojedziemy w pewne
miejsce, gdzie najprawdopodobniej wszystko się wyjaśni”
No
pięknie! Zamiast się uspokoić, martwię się jeszcze bardziej!
Dobrze, że ferie już się kończą, to zajmę się trochę
szkołą.
Już nie mam siły pisać.
Trzymajcie się.
Chociaż wy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz