Czy
dowiedziałam się czegoś nowego? Znów nie jestem w stanie tego
obiektywnie stwierdzić. Na pewno nie było nudno. Nie przedłużajmy
więc.
Niedziela, Jedenastego grudnia.
Rozkoszowałam
się widokiem padającego śniegu. Powoli, aczkolwiek sukcesywnie
odgradzał nasz dom od reszty świata. Droga stawała się coraz
bardziej nieprzejezdna. Marzyłam o jeszcze paru dniach wolnych od
szkoły, tym razem ze względu na pogodę. Nie pomyślałam, że
jeśli moje życzenie się spełni, to nie będę w stanie dostać
się również na rehabilitację. Mniejsza z tym.
Całą idyllę
przerwał Oskar, który wbiegł do mojego pokoju. Po jego wyrazie
twarzy wiedziałam, że jest wściekły, a jego wizyta nie jest
bynajmniej kurtuazyjnym zaproszeniem na herbatkę.
- Dlaczego
grzebałaś w moim pokoju?!
Zesztywniałam. Jakim cudem się
zorientował? Przecież zostawiłam wszystko, tak jak było!
-
Nie grzebałam! Zamknęłam tylko drzwi, bo były niedomknięte!
Oskar
zaśmiał się ironicznie. Niby był opanowany, lecz jego oczy
błyskały gniewem.
- Nie ściemniaj. Od jakiegoś czasu
niezdrowo interesujesz się sprawą Pawła!
- Za to ty nie
interesujesz się wcale, to nieludzkie!
- Nieludzkie? Jakbym
miał ciągle o tym myśleć, to już dawno ubraliby mnie w
kaftan!
Nie chciałam bezsensownie się kłócić, to nic nie
da. Postanowiłam blefować.
- Daj spokój. Dobrze wiem, że
Paweł nie utonął nad jeziorem. Wiem też, że znasz
prawdę.
Trafiłam. Oczy brata wielkością przypominały
pięciozłotówki.
- Skąd wiesz?
- To nieistotne, po
prostu wiem. Wiem też, że wiesz, co naprawdę zaszło. Ja też mam
prawo wiedzieć. Zobacz, jak rodzice nas traktują od czasu śmierci
Pawła. Przecież tylko on się dla nich liczy! - Mój ton głosu
wbrew intencjom był już bardzo płaczliwy.
-Ninuś... – Aż
zadrżałam, gdy tak się do mnie zwrócił. Po raz ostatni zdrabniał
moje imię jeszcze przed wypadkiem Pawła. Usiadł obok mnie na
łóżku. - Może ty tego nie pamiętasz, ale oni zawsze tacy byli.
To nie są ludzie, którzy powinni mieć dzieci. I to nie tak, że ja
wiem wszystko. Wiem po prostu więcej, ale ta wiedza naprawdę w
niczym ci nie pomoże.
Byłam innego zdania, ale nie chciałam
się sprzeczać.
- A te papiery...? Czy jesteś jakoś
zaburzony?
Oskar westchnął głęboko.
- Nie mam pojęcia.
Dziś chętnie bym się tego dowiedział, ale wtedy byłem wściekły,
że biorą mnie za wariata. Poczułem ulgę, gdy w końcu przestali
mnie ciągać po psychiatrach. Nie pytałem nawet o powód. A teraz
chyba nie mam odwagi cywilnej, by zacząć to wszystko od nowa. Tak
mnie wkurza własne tchórzostwo, że aż chciałem porwać te
papiery. Opamiętałem się jednak. Chciałem to posprzątać, ale
byłem spóźniony do roboty. - Brat uśmiechnął się do mnie
smutno.
Coś we mnie pękło. Nigdy wcześniej tego nie
robiłam, ale wtedy po prostu go przytuliłam. Owszem, wiedziałam,
że nadal będę starała się wyciągnąć z niego informacje o
Pawle, ale nie dziś. Dziś było mi go strasznie żal. Wyglądał
tak, jakby trzymał w sobie zbyt ciężką tajemnicę. Oskar o dziwo
pozwolił się przytulić. Tkwiliśmy tak chwilę. W końcu się od
siebie odkleiliśmy. Oskar po krótkiej, kurtuazyjnej rozmowie
przeprosił za wybuch gniewu i wrócił do siebie.
Kiedy już
byłam sama, otworzyłam laptopa i napisałam o wszystkim Tomkowi.
Wiem, że zrobiłam dobrze, ale dręczyły mnie jakieś dziwne
wyrzuty sumienia. Kalisz odpisał, że o wszystkim pogadamy na
wtorkowych zajęciach, natomiast jutro przed lekcjami mamy stawić
się u dyrektora po odbiór telefonów. Przyznam, jestem tym trochę
zestresowana.
Poniedziałek, Dwunastego grudnia.
Tomek
odebrał mnie ze szkolnego parkingu. Było to trudne, bo grzęzłam
dość mocno w ciągle padającym śniegu. Fizjoterapeuta chciał
mnie nawet wziąć na ręce, jednak odmówiłam. Ważę około
sześćdziesięciu kilogramów przy niecałych stu pięćdziesięciu
centymetrach wzrostu. Mam więc nadwagę co zawsze powtarzano mi w
domu. Mama zawsze zabraniała moim fizjoterapeutom mnie dźwigać w
trosce o ich kręgosłupy. Jak widać, takie gadanie zostaje w głowie
na długo. Zresztą Kalisz jest dość niskiego wzrostu i drobnej jak
na mężczyznę postury. Mógłby zwyczajnie nie dać rady. Tomek nie
rozumiał mojej zawziętości, lecz uszanował moją wolę i jedynie
mnie asekurował. Przekazał mi również dość ważną
informację.
- Umówiłem się z twoim wychowawcą. Pogadamy o
pamiętnikach twojej mamy. Oficjalnie rozmowa będzie o tym, jakim
dyrektorem był mój tata, aczkolwiek mam nadzieję, że powie coś o
tych pamiętnikach. Udało mi się go tak podejść, że sam mi
zaproponował spotkanie. - Uśmiechał się szeroko, był wyraźnie z
siebie dumny. - Tylko wciąż pracuję nad tym, by pozwolił ci wziąć
udział w tym spotkaniu. Oficjalnie chcę byś napisała o tacie
wypracowanie, tak dla podciągnięcia ocen.
Kiwnęłam głową.
Właśnie wychodziliśmy z szatni na korytarz i byliśmy bardzo
blisko gabinetu dyrektora. Nie byłam już w stanie rozmawiać.
Poszło
o wiele lepiej, niż przypuszczałam. Dyrektor upewniony, że nie
mamy romansu, był o wiele milszy i zrelaksowany niż wcześniej.
Oddał nam telefony z wyraźną ulgą.
- Teoretycznie powinienem
zrobić wam pogadankę na temat tego całego śledztwa, ale muszę
przyznać, że sam czuję, iż Nowakowska ma coś na sumieniu, więc
życzę wam powodzenia i liczę na relację, nawet jeśli nie jest to
zbyt profesjonalne zachowanie z mojej strony. - Puścił do nas
oczko.
- Pan wybaczy, ale wcześniej pan również nie grzeszył
profesjonalizmem. - Wypaliłam nagle. Tomek spojrzeniem dał mi
wyraźnie do zrozumienia, że nie powinnam tego mówić. Dyrektor
natomiast nie wydawał się oburzony. Wręcz przeciwnie, zaśmiał
się niczym po usłyszeniu dobrego dowcipu i pogłaskał mnie po
głowie, jakbym była dzieckiem.
- Zawsze ceniłem twoją
asertywność, panno Piotrowicz. Bardzo się cieszę, że plotki
okazały się tylko plotkami. Przepraszam za to całe dochodzenie,
ale chyba mnie rozumiecie, prawda? - Znowu puścił do nas oczko. -
Oczywiście możecie już mieć razem zajęcia na terenie szkoły.
Po
krótkim pożegnaniu wyszliśmy z gabinetu. Muszę dodać, że
podczas dzisiejszej rehabilitacji w szkole wręcz upajałam się miną
Dagmary! Córeczka dyrektora zdecydowanie się mnie tam nie
spodziewała.
No i to koniec na dziś. Co do rozmów z Tomkiem
podczas zajęć pozaszkolnych, to do nich nie doszło. Drogi były
tak zasypane, że nigdzie nie dało się dojechać. Nawet lekcje w
szkole zostały odwołane.
Trzymajcie się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz