Ten
tydzień przebiegł w dość ciężkim klimacie. Chodzi mi tutaj o
moje rozmowy z innymi, głównie z tatą, chociaż ta z Tomkiem też
otworzyła mi troszkę oczy na moje zachowanie. Niestety piękna
złota jesień się skończyła. Nie mogę nawet w domu odpocząć od
hałasów, bo wylewają asfalt tuż przed domem! A miałam myśleć
bardziej pozytywnie, w końcu obiecałam to Tomkowi... Dobra, przejdę
teraz do opisywania tych ważnych rozmów.
Wtorek,
jedenastego października.
Od czasu rozmowy z Tomkiem, którą
przytoczyłam w ostatniej notce, huczy mi w głowie myśl o tym, że
powinnam porozmawiać z tatą na temat Pauliny. Już raz odkładałam
ważną rozmowę z Pauliną właśnie i wszyscy wiemy jak się to
skończyło. Dziś myśli na ten temat latały po mojej czaszce z
furią. Nie mogłam się skupić na czymkolwiek, a zależało mi na
spokoju ducha, bo przecież dzisiaj miałam mieć zajęcia z Tomkiem!
Kiedy niejako na siłę skończyłam odrabiać lekcje, podjęłam
odważną decyzję: Teraz pogadam z tatą. Czas był idealny.
Siedział w salonie sam. Mama z Ignasiem poszli na popołudniowy
spacer, a Oskar jak to on znowu gdzieś się włóczył. Drżącymi
rękoma spakowałam plecak na jutro i ostatni raz spojrzałam na
pomarańczowe promienie słońca za oknem. Nie mogę aż tak się
denerwować! Ruszyłam dobrze znaną trasą złożoną z mebli i
ścian. Napięcie nóg tak mi wzrosło, że ledwo dałam radę nimi
poruszać, w efekcie szłam jeszcze wolniej niż zwykle. W końcu
jednak dotarłam do celu. Tata siedział na kanapie przed włączonym
telewizorze i przeglądał coś w telefonie. Nie potrafiłabym się
skupić w tym hałasie! Zanim cokolwiek powiedziałam, wyłączyłam
pudło.
- Ej, oglądałem. – mruknął, nie odrywając oczu
znad smartfona.
- Tato, musimy porozmawiać. - Starałam się
brzmieć stanowczo, aczkolwiek przy drżącym głosie pewnie trudno
było uzyskać taki efekt. Powoli usiadłam obok niego.
Jedynie
przytaknął, nie odrywając wzroku od elektronicznej zabawki.
Poczułam się zignorowana i łzy podeszły mi pod gardło.
- To
naprawdę poważna sprawa! Chodzi o Paulinę Andrzejewską!
-
Co? - W końcu oderwał wzrok od tego grata.
- To, co słyszałeś!
To prawda, że mama ją dręczy?
- Nie nazwałbym tego tak. Mama
po prostu chce sprawiedliwości.
-Sprawiedliwości?! -
Wybuchnęłam łzami. - Paula miała wtedy osiem lat! Nie może za to
odpowiadać! Zresztą, od takich kontaktów są prawnicy, a nie
nękanie telefonami!
- Nino! - Ojciec poważnie się
zdenerwował. - Zabraniam ci w taki sposób mówić o twojej matce!
To bardzo wrażliwa, delikatna kobieta i potrzebuje spokoju!
-
Wrażliwa, delikatna?! To dlatego się wyżywa na mnie i Oskarze?!
Dlatego wmawia mi, że pan Kalisz nie istnieje?!
- Tak, dlatego!
Nie mówię, że robi dobrze, ale jest to jej sposób na radzenie
sobie z sytuacją. A ty powinnaś być bardziej współczująca,
powinnaś jej pomóc się z tym uporać!
- Chyba pomyliły ci
się role, to ona jest moją matką, a nie ja jej!
- Czasami
rolę muszą się odwrócić! To my musimy wspierać ją!
- Co?!
Nie mam do ciebie słów! To może mi wytłumaczysz, czemu Paulina
uważa, że jej wtedy nie było nad tym zalewem, gdy Paweł się
topił?!
- Dość tego! - Czerwony ze złości uderzył pięścią
w blat stolika, który stał przed nami. – Ta rozmowa jest wysoce
niestosowna! Paulina kłamie, to zepsuta dziewucha!
Co prawda
nie zgadzałam się z ojcem w żadnej z tych kwestii, aczkolwiek po
uderzeniu pięścią w blat tak się przestraszyłam, że nie byłam
w stanie nic powiedzieć. Zapadła, długa i ciężka cisza. Sama nie
wiem czemu ją w końcu przerwałam. I to takim dziecinnym
pytaniem.
- Kogo kochasz najbardziej?
-Anielę. -
Odpowiedział bez, chociażby chwili namysłu. I chyba to mnie
zabolało.
- Jak to mamę?! Czemu zawsze ona?!
- Nie zrozum
mnie źle. Ciebie, Oskara i Ignasia oczywiście też bardzo kocham. W
przyszłości jednak każde z was pójdzie swoją drogą, a z Anielką
będę do samego końca.
Chyba nie słyszał nigdy o czymś
takim jak rozwód. Raczej też nie wziął pod uwagę, że mi akurat
będzie trudniej pójść na swoje. Byłam jednak zbyt wściekła,
aby zacząć dyskusję na nowo. Cieszyłam się, że zaraz jadę do
Tomka i mu się wygadam. Nagle w kieszeni mojego dresu poczułam
wibracje. Ktoś przysłał wiadomość. To był Tomek. Odwołał
zajęcia, bo jego żona źle się poczuła! Znowu poczułam łzy pod
powiekami. Szybko wstałam i skierowałam się powolnym tempem do
własnego pokoju.
- Ciesz się, dzisiaj nie mam zajęć u Pana
Kalisza. Nie będziemy się już kłócić o twoją Anielkę! - Coś
do mnie mówił, ale już go nie słuchałam. Kiedy byłam u siebie,
porządnie się wypłakałam, a potem zasnęłam ze
zmęczenia.
Środa, dwunastego października.
Dzisiaj
co prawda miałam zajęcia z Tomkiem w szkole, aczkolwiek obecność
Dagi nie zachęcała do zwierzeń. No i średnio dało się tam
porządnie ćwiczyć. Powinnam być wściekła, ale jakoś było mi
troszkę lżej na duszy, że już jutro wyrzucę z siebie całą tę
rozmowę z tatą. Nie potrafiłam być też zła na Tomka za odwołaną
terapię.
Na długiej przerwie pani Kasia uparła się, bym
wyszła na korytarz razem z resztą tych szaraczków z mojej klasy.
Usiadłam sobie wygodnie na ławce. Kaloryfer przyjemnie grzał w
plecy. Na szczęście nikt nie chciał przy mnie usiąść, a pani
Kasia udała się do nauczycielskiego. Mogłam więc spokojnie czytać
świeżo wypożyczone „LO story”. Bohaterowie, tak jak ja są z
Polski wschodniej, ale zachowują się jak patologia! Piją alkohol,
imprezują. Ja bym tak nie mogła. W dodatku nie jestem
przyzwyczajona do czytania na ławce, więc nadmiernie się
pochylałam do teksu. Warkocze nieprzyjemnie wpadały w lekturę,
aczkolwiek nadal byłam dumna z mojej fryzury — Takiej porządnej i
skromnej, szczególnie na tle fryzur pozostałych dziewczyn z
klasy.
Nagle czyjeś ciężkie kroki przykuły moją uwagę.
Uniosłam wzrok znad książki. To był Tomek! Ubrany w kurtkę i
ciężkie glany. Pewnie zapomniał coś ze szkolnej salki
rehabilitacyjnej. Wyłapał mnie wzrokiem i uśmiechnął się tylko
do mnie! Gestem dłoni pokazał, że mam poprawić zsuwające się z
nosa okulary. Poczułam prawdziwy przypływ radości! Uśmiechnęłam
się do niego, najpiękniej jak potrafiłam. Odwzajemnił gest, po
czym zniknął za drzwiami salki. Tuż po tym usłyszałam chichot
ludzi na korytarzu. Niektórzy pokazywali mnie sobie palcami.
Zesztywniałam. Czyżby faktycznie o Tomku chodziły jakieś plotki?
Niestety nie miałam już czasu nad tym się zastanawiać, bo
zabrzmiał dzwonek na lekcje i pani Kasia przyszła, żeby
zaprowadzić mnie do sali. Jednak potem całą noc mnie to
dręczyło.
Czwartek, trzynastego października.
Na
szczęście tego dnia Tomek już nie odwołał zajęć. Bardzo się z
tego powodu cieszyłam! Musiałam się w końcu wygadać. Nieomal od
razu, na jednym wydechu zrelacjonowałam mu wszystko. Fizjoterapeuta
miał bardzo współczujący wzrok. Byłam pewna, że zacznie mnie
przekonywać, że wszystko będzie dobrze i że to nie jest moja
wina. Jednak Tomek strzelił mi pstryczka w nos!
- Ej! Co ty
robisz?
- Próbowałaś kiedyś myśleć pozytywnie? - Zapytał
dobrotliwie. Aż po raz pierwszy się na niego wkurzyłam!
- No
jasne, bo nagle pozytywnie myślenie zmieni moich rodziców! Może
jeszcze Paweł wróci do żywych?!
- Nino... - Zaczął bardziej
stanowczo niż zwykle. - Naprawdę cię lubię, ale wszystko ma swoje
granice. Nie życzę sobie takiego tonu w moją stronę. Nie miałem
na myśli tego, że pozytywne myślenie zmieni twoich rodziców. Nie
są w porządku, ale optymizm może zmienić twoje nastawienie. Jeśli
będziesz myśleć tak jak do tej pory, to nie zechcesz nic naprawić
w swojej sytuacji, a powinnaś. No i nie życzę sobie byś była tak
negatywnie nastawiona do mojej żony. Wszystko po tobie widać, moja
droga.
Zamilkłam zawstydzona. Wkurzyłam jedyną osobę, którą
lubię! Zaczęłam zastanawiać się też nad jego słowami.
Faktycznie widzę moje życie raczej na czarno. Do tej pory myślałam,
że nie mam na to wpływu, ale może i mam? Odezwałam się jednak
dopiero pod koniec zajęć, kiedy już sprzątał gabinet.
-
Tomek, przepraszam. Nie powinnam się tak unosić. No i masz rację.
Mnie samą męczy już mój pesymizm. Muszę zacząć myśleć
inaczej.
Uniósł głowę znad materaca, który dezynfekował.
Na twarz wrócił mu dawny uśmiech.
- Nie gniewam się, po
prostu musisz znać granicę. I naprawdę mówię ci o tym, bo się o
ciebie martwię. Patrycja znalazła jakąś profesjonalną grupę na
fejsie która może ci pomóc w sprawie Pawła. Zastanów się,
proszę...
- Tak, chcę. – odparłam praktycznie bez namysłu,
wchodząc mu w słowo. - Chcę wiedzieć, co naprawdę zaszło. W
domu nikt mi tego nie powie.
Fizjoterapeuta skinął głową. Po
skończonym sprzątaniu ruszyliśmy na korytarz, gdzie czekał już
na mnie tata.
Uff, no to się wygadałam! Dzięki, że
jesteście. Trzymajcie się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz