No
i mamy piękny, złoty październik! Niestety mi te dni, a
przynajmniej poniedziałek i wtorek nie będą się zbyt dobrze
kojarzyć. Możecie to zwalić na mój neurotyzm i przewrażliwienie,
ale gdybyście dowiedzieli się o sobie i innych tego, co ja, to też
mielibyście mieli mętlik w głowie. Zaznaczę, że nie byłam w
poprzedni piątek w szkole, gdyż nie chciałam brać udziału w tym
całym Dniu Chłopaka. Dla mnie takie świętowanie typu prezenty,
życzenia tylko dlatego, że ktoś urodził się danej płci to
czysta głupota. No i zazwyczaj to całe świętowanie zawsze wygląda
dość prymitywnie, szczególnie że moja klasa składa się tylko z
prymitywów. Tak samo nie lubię świętowania ósmego marca. Dobra,
zacznijmy jednak od relacji poniedziałkowych.
Poniedziałek,
trzeciego października.
Była właśnie długa przerwa. Chwila
spokoju w tym małpim gaju! Jak na takie szaraczki to moja klasa jest
dość zgrana i wszyscy trzymają się razem niczym wielka paczka
przyjaciół. W sumie to łącznie ze mną jest nas wszystkich
jedenaścioro, więc jakieś płytkie relacje z taką ilością osób
od biedy można jeszcze stworzyć. Wiadomo, tylko ja jestem poza.
Zgrane stadko jak jeden mąż zawsze wychodzi na korytarz podczas
długiej przerwy, a ja w tym czasie mam sposobność poczytania.
Książkę od Tomka skończyłam pochłaniać już w weekend.
Postanowiłam jednak, że oddam ją mu dopiero na naszych
pozaszkolnych zajęciach. Nie wiem czemu, ale nie chciałam, żeby
miał przeze mnie kłopoty w pracy. Tak więc dzisiaj czytałam
„Pierwsze koty” Ewy Nowak oraz chłonęłam atmosferę polskiej,
złotej jesieni. Nie spodziewałam się, że przez następne
dwadzieścia minut usłyszę czyjekolwiek kroki w sali. Niestety! Do
sali weszła ta cała Dagmara.
- Mogę usiąść? Nogi mnie
trochę bolą od długiego stania, sama rozumiesz. - Usiadła na
wolnym krześle obok, nie czekając na odpowiedź. Wredna małpa!
Wbiłam wzrok w tekst i udawałam, że czytam. Niech wie, czym jest
chamstwo!
- Musimy pogadać. – Ciągnęła dalej. - Sprawa
jest poważna.
- Niby o co chodzi? - Cholera. To chyba
zabrzmiało dość chamsko. Dagmara chyba po prostu udała, że tego
nie słyszałam.
- Nie uważasz, że za bardzo spoufalasz się z
Kaliszem?
Ach! Więc to o to chodzi! Strażniczkę moralności w
oczy kuje niewinne faworyzowanie!
-To chyba moja sprawa, no nie?
Najwyżej to ja popełnię błąd, nie ty.
- Radzę ci uważać.
– Tu zmieniła ton na mniej przyjemny. - Tomuś lubi swoje
uczennice, słyszałam, że czasami aż za bardzo.
Krew mi do
głowy uderzyła! Jak można aż tak się pomylić w ocenie dobrego
człowieka!
- Słuchaj, to, że ty nie lubisz ćwiczyć i nie
wiesz praktycznie nic o swoim schorzeniu, nie oznacza, że możesz
dorabiać gębę komuś, kto chce ci pomóc. No i biedaczko źle
interpretujesz moje relacje z Kaliszem, które są oparte o wspólną
pasję.
Dagmara spojrzała na mnie, jakbym co najmniej wytarzała
się w gównie. Na jej twarzy widoczne były rumieńce. Aż tak się
biedaczka wściekła!
- Żałosna jesteś! - Wycedziła przez
zęby, po czym podniosła się. Najszybciej jak potrafiła,
skierowała się ku wyjściu.
-Nawzajem! - Rzuciłam jej na
odchodne. Wiem, byłam wredna i sprawiało mi to sporą satysfakcję.
Do końca dnia traktowałyśmy się z tą idiotką niczym
powietrze.
Wtorek, czwartego października.
No i
nastał kolejny dzień w szkole. Na szczęście Dagmara nadal mnie
unikała, więc nie było kolejnych pogadanek. Na długiej przerwie
chciałam wrócić do tego, co mi zostało przerwane wczoraj.
Niestety ponownie nie wyszło! Znowu te cholerne kroki! Uniosłam
wzrok i już chciałam solidnie opieprzyć Dagmarę. Tyle że to nie
była ona.
Przede mną stała Paulina! Poczułam nieznośny
skurcz w żołądku i zobaczyłam gwiazdy przed oczyma. Ręce też
zaczęły drżeć mi widocznie, a ciało lekko zesztywniało pod
wpływem emocji! No tak, teraz mój brak zdecydowania się na mnie
mści! Miałam do niej napisać, ale stchórzyłam. Teraz muszę
mierzyć się z nią oko w oko. Paula niestety, o ile była ładnym
dzieckiem, to teraz była pyzatą nastolatką ze sporą nadwagą i
cienkimi prostymi blond włosami. Oczka ma małe niczym u świnki, a
głos brzmi prawie męsko. Paweł, gdyby żył na pewno by na nią
nie poleciał. Tyle że jej brzydota wcale nie sprawiała, że czułam
się pewniej.
-Musimy pogadać. - Rzuciła tonem, który nie
toleruje żadnej odmowy.
- Wiem... - Wyszeptałam. - Usiądź,
proszę.
- To nie będzie konieczne, ponieważ nie mam zbyt
wiele czasu. Chcę ci tylko przekazać, żebyś powiedziała swojej
matce o tym, że jeśli nie przestanie mnie nękać tymi fałszywymi
oskarżeniami to pójdę z tym do dyrekcji, a następnie na policję.
Powinna być mi wdzięczna, że nie poszłam z tym od razu do
nauczycielskiego! Wiesz, o jaką sprawę mi chodzi i nie udawaj
głupiej.
Nie miałam pojęcia skąd wiedziała, że mama jest
nauczycielką w tej szkole i że ja tu się uczę, lecz nie miałam
siły na zadawanie pytań.
- Tak, ja wiem, że ty nie miałaś z
tym nic wspólnego. Moja matka chyba obwinia wszystkich wokół za
śmierć Pawła. Trudno jej zrozumieć, że nie jesteś winna tego,
że tam byłaś i tego zakładu...
- Jakiego znowu zakładu do
cholery jasnej?! - Paulina wyraźnie weszła mi w słowo. - Mnie tam
nawet nie było! Byłam wtedy w szpitalu!
- Ale jak to...?
Przecież dokładnie pamiętam ten zakład o słodycze i buziaka,
twoją sukienkę i Pawła jak tonął!
- Nie wiem, co się ci
się roi w tej główce! Ja tego twojego brata ledwo znałam, na
pewno z nim się o nic nie zakładałam. Byłam tego dnia w szpitalu,
miałam operację!
-Ale jak to? - Byłam w totalnym szoku –
Przecież dokładnie wszystko zapamiętałam! - Wykrzyknęłam
płaczliwie, bo już nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć.
-
Dziewczyno, nie okłamuj mnie! Jak chcesz to pokażę ci dokumenty ze
szpitala! Nie obchodzi mnie to jak to załatwisz, ale nękanie ma się
skończyć! - Skierowała się ku wyjściu. - Aha, i nigdy w życiu
nie założyłabym sukienki. Niezła schizofreniczna rodzinka z
was.
Zostawiła mnie taką otępiałą. Nie byłam w stanie
niczego notować czy czytać. Pani Kasia zaniepokojona moim stanem po
dwóch tak spędzonych lekcjach zadzwoniła po mojego tatę, aby mnie
szybciej odebrał. Kiedy wychodziłam, odprowadzało mnie wzrokiem
dziesięć par oczu. Nie były to przyjazne spojrzenia, raczej mieli
ze mnie niezły ubaw.
Późne popołudnie tego samego
dnia.
Tata chciał odwołać moje dzisiejsze zajęcia z Tomkiem,
lecz gorąco go przekonywałam, że dam radę ćwiczyć. Oczywiście
zależało mi na rehabilitacji, ale też musiałam się wygadać.
Jedynie Tomkowi mogę to wszystko powiedzieć. Reszta świata jest mi
wyjątkowo mało przychylna. Za dużo kotłowało mi się w głowie.
To Paulina kłamie czy może faktycznie wymyślam sobie wspomnienia?
No i niby jak mam przekonać do czegokolwiek mamę?! Chciałam to
przegadać z Oskarem, ale jak na złość nie było go w domu przez
cały dzień.
Byłam pewna, że ochłonę w gabinecie Tomka.
Chciałam pogadać z nim na osobności, ale nawet to się nie udało!
Dzisiaj towarzyszyła nam jego żona. Żona ma na imię Patrycja i z
racji, że wykruszyli się jej ostatni dzisiejsi klienci więc
postanowiła poczekać na męża u niego w gabinecie. W każdy inny
dzień bym się wkurzyła, ale nie wtedy. Po prostu musiałam się
wygadać, więc po oddaniu książki streściłam im przebieg rozmowy
z Pauliną. Tą z Dagmarą ominęłam w relacji. Nie chciałam, żeby
Tomek denerwował się głupimi plotkami, szczególnie w towarzystwie
żony. Wszystko w związku z Pauliną dokładnie mu opowiedziałam.
Wyglądał na zaskoczonego.
- Faktycznie, dziwna sprawa.
Powinnaś porozmawiać z tatą o tym, jak dokładnie było. Nie
mówię, że cię okłamał, ale możliwe, że coś przypadkiem
przekręcił. Rozumiem też tę Paulinę, bo nikt nie chce być
dręczony.
- Kotuś pomóżmy jej rozwiązać tę sprawę! -
Patrycja nagle nabrała nieadekwatnej do sytuacji energii.
-
Skarbie, z całym szacunkiem, ale to jest sprawa rodzinna, a nie
jeden z kryminałów, które czytasz.
- Tomuś, proszę! Zrobimy
dobry uczynek!
- Kochanie, proszę bądź trochę delikatniejsza
względem uczuć Niny. - Patrycja już chciała coś odpowiedzieć,
lecz weszłam im w rozmowę.
- Dobrze, przemyślę to. -
Powiedziałam to tylko dlatego, żeby mieć już z nią spokój. Co
za infantylna baba! Bawi ją czyjaś tragedia! Chyba zdecydowanie jej
nie polubię. Co Tomek w niej widzi?!
Ta cała rozmowa na
szczęście miała miejsce, gdy Tomek mnie rozciągał, więc nie
straciłam nic z zajęć. Następnie płynnie przeszliśmy do
chodzenia i temat się urwał. Niestety Patrycja pod koniec wybłagała
mój numer telefonu. Mam jej dać znać co postanowiłam.
No i
na dzisiaj to wszystko? Czy zostaniemy detektywami? Szczerze w to
wątpię, ale Patrycja może sobie pomarzyć.
Trzymajcie się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz