No
to znowu mam dla was troszkę czasu, z czego bardzo się cieszę, bo
nazbierało się pełno różnych rzeczy do opowiadania. Niestety są
one głównie negatywne. Może jak zacznę od pozytywów, bo to jest
łatwiejsze. Co prawda pozytywny był tylko jeden moment z
poniedziałkowego poranka, lecz chyba to lepsze niż
nic.
Poniedziałek, dwudziestego szóstego
września.
Dzisiaj strasznie lało. Przez całą drogę do
szkoły główkowałam nad tym, jak przejdę drogę z auta do
budynku, tak by nie zachorować. Oczywiście nie mogłam podzielić
się tymi myślami z mamą. W ogóle żyję w jakimś dziwnym
odrętwieniu. Aż dotąd nie odważyłam się zapytać o tę całą
sprawę z Pauliną. Wyciągnęłam lekcje z rozmowy przy pamiętnym
śniadaniu i już nie inicjuję żadnych poważnych rozmów z
rodzicielką. Niepoważnych w sumie też nie.
Na szczęście na
parkingu w tym samym momencie pojawiła się pani Kasia. Odetchnęłam
z ulgą, gdyż po pierwsze miała parasol, a po drugie nie musiałam
iść do szatni i klasy z mamą. Zresztą rodzicielka ruszyła
pierwsza ku budynkowi, zostawiając mnie i moją nauczycielkę
wspomagającą na parkingu. Pani Kasia pomogła mi w szatni, a
następnie zostawiła mnie w jeszcze pustej sali lekcyjnej. Mama jest
nauczycielką ,więc przybywa do szkoły sporo przed uczniami, a ja
razem z nią. Nie przeszkadza mi to jednak i dziś chłonęłam
atmosferę cichej, szarej polskiej szkoły z postpunkiem na
słuchawkach. Z racji też, że ostatnio też przeniosłam się, dla
swojego pokoju do ostatniej ławki pod ścianą to prawie zasnęłam
opierając się o ową ścianę. Obudził mnie czyjś dotyk na
ramieniu. Kiedy uchyliłam powieki, ujrzałam Tomka. Zdjęłam
słuchawki z głowy.
- Cześć Tome... to znaczy dzień dobry
panu.
- Hej, mam tu coś dla ciebie. – Z reklamówki którą
miał przy sobie wyjął grubą książkę z rysunkiem mózgu na
okładce. -Jak na początek powinno wystarczyć. Wolałem przyjść
wcześniej, bo pani Kasia i Dagmara są przeczulone na punkcie
faworyzowania uczniów. - Puścił mi oczko. Już chciałam coś
dodać, gdy nagle zadzwoniła jego komórka.
– Wybacz, żona
dzwoni. Do zobaczenia na drugiej lekcji. - Fizjoterapeuta uśmiechnął
się do mnie, po czym pośpiesznie wyszedł z sali. Natomiast ja aż
do czasu, gdy cała klasa się zebrała, pochłaniałam pożyczoną
książkę. Aż czułam, że się uśmiecham! Na przerwie również
odkrywałam nową wiedzę. Na szkolnej rehabilitacji wręcz co chwile
bombardowałam Tomka nowo zdobytymi informacjami. Widać było, że
jest ze mnie dumny. Jeśli mam być szczera to również cieszyło
mnie to, że Dagmara nic nie rozumiała z naszej rozmowy. Być może
to niezbyt szlachetne, ale czułam się po prostu lepsza i mądrzejsza
od niej.
Popołudnie, tego samego dnia.
Bardzo szybko
uporałam się z pracą domową. Miałam ku temu sporą motywację w
postaci czekającej książki. Tak się zaczytałam, że nawet nie
przeszkadzały mi szeroko otwarte drzwi do pokoju. Dopiero gdy kątem
oka zauważyłam przechodzącego korytarzem Oskara to humor mi się
zważył. Dalej męczyła mnie sprawa Pauliny. Czułam potrzebę
przedyskutowania tematu, a z rodzicami nie było sensu rozmawiać.
-
Oskar! - Zawołałam, mając nadzieję, że jeszcze go złapię.
Odłożyłam książkę i usiadłam na łóżku jak człowiek.
-
Co jest? - Zapytał zdziwiony brat, wchodząc do mojego królestwa.
Rzadko kiedy w końcu zaczynałam z nim rozmowę.
- Musimy
pogadać. - Starałam się być stanowcza. - Czy mama odzywała się
ostatnio do Pauliny Andrzejewskiej?
- Skąd wiesz? - Oskar aż
zbladł, gdy wypowiadał te słowa.
- Skąd wiem? - Rozkręcałam
się już na dobre. - A stąd wiem, bo przyszła do mnie na
rehabilitację! Co prawda ona mnie nie widziała, bo byłam na końcu
korytarza a ona tuż pod drzwiami, ale słyszałam jak gadała przez
fona i wynikało z tego, że nasza matka nie daje jej spokoju, a
jednocześnie nie chce jej wyjaśnić, o co chodzi. Szukała więc
mnie. Tylko jakiś durny telefon sprawił, że wyszła, zanim mnie
zauważyła.
Oskar usiadł ciężko obok mnie.
- No bo
widzisz... Mama ubzdurała sobie, że Paulina odpowie za śmierć
Pawła.
- Zawsze mi się wydawało, że wini nas. - Odparłam
zdziwiona.
- No bo tak jest. Wydaje mi się, że ona wini
dosłownie wszystkich.
- Ale dlaczego? Przecież Paweł
dobrowolnie wszedł do wody!
- Jej to powiedz. Ona jest zdania,
że ty nie powinnaś usilnie namawiać wtedy Pawła na pójście z
nami nad wodę, do mnie ma pretensje, że go nie pilnowałem a do
Pauliny za to, że weszła z nim w ten zakład. Teraz mama chce, by
ona odpowiedziała za to, że narażała go na niebezpieczeństwo.
-
Ale to nie ma sensu! Mieli wtedy po osiem lat! Paulina nie mogła
wiedzieć jak to się skończy.
- Ja to wiem, ty to wiesz,
Paulina to wie, ale mama nie dopuszcza do siebie rzeczywistości. Nie
wiem jakim cudem, ale zdobyła numer Pauli. Zadzwoniła do niej i
powiedziała, że odpowie za krzywdę wyrządzoną Pawłowi.
Następnie mama zakończyła rozmowę i Paulina próbowała się do
mamy dobić, ale nasza rodzicielka celowo nie odbierała, więc
pewnie dlatego postanowiła dobić się do ciebie. Nie wiem jakim
cudem dowiedziała się gdzie ćwiczysz. Mam już dość tego tematu
na dzisiaj. - Na potwierdzenie swoich słów wstał i skierował się
do wyjścia.
- A-ale... - dla mnie temat nie był skończony i
próbowałam go zatrzymać, lecz brat totalnie mnie zignorował i
wyszedł.
Do końca dnia zostałam z natłokiem myśli.
Wtorek,
dwudziesty siódmy września.
Jakby było mi mało wczorajszych
wrażeń po rozmowie z Oskarem, to już od rana szykowała się
kolejna. Tym razem z Tomkiem! Jeszcze przed lekcjami weszłam na
messengera i zobaczyłam wiadomość od fizjoterapeuty. Napisał
wprost, żebym była pół godziny szybciej niż zwykle, bo chce ze
mną pogadać. Wtedy wpadłam w zupełnie odrętwienie, a myśli mi
kotłowały. Byłam prawie pewna, że chce gadać o Paulinie, w końcu
też ją wtedy widział! Do końca dnia nie mogłam się na niczym
skupić. W dodatku na każdej przerwie Dagmara gapiła się we mnie
jak sroka w gnat, to jeszcze bardziej mnie dołowało i wkurzało!
Nie miałam jednak siły, by zwrócić jej uwagę.
Tata przyjął
bardzo spokojnie to, że zajęcia zaczynam pół godziny wcześniej.
Przynajmniej on tu był opanowany.
Na miejscu drzwi do gabinetu
były już szeroko otwarte. To jeszcze bardziej mnie przeraziło.
Ojciec ulotnił się szybko jak zawsze. Usiadłam na granatowej
kozetce. Tomek przykucnął przede mną, uprzednio zamykając
drzwi.
- Blado wyglądasz. – Za to on wyglądał na
przejętego. - Wszystko w porządku?
- Chciałeś poważnie ze
mną porozmawiać, więc jestem. – Chciałam mieć to już wszystko
za sobą.
Nie zdążył odpowiedzieć, bo do drzwi rozległo się
pukanie. Wstał i pobiegł do nich jak oparzony. Za drzwiami stała
około trzydziestoletnia, brązowooka kształtna blondynka z
loczkami. Ubrana w garsonkę we wzór w pepitkę trzymała w rękach
tacę, na której stały dwa kubki z parującą zawartością. Chyba
to była jego żona, bo przywitał ją buziakiem w policzek, a po
cichej wymianie paru zdań takim samym gestem ją pożegnał. Aż
czuć było od nich miłość! Czy mogliby tak się nie obściskiwać,
kiedy ja jestem w stresie?! To tylko wydłużało moment
odczekiwania! W końcu zamknął za nią drzwi, po czym podał mi
jeden kubek. W środku była moja ulubiona czarna herbata z cytryną.
Tyle dobrego.
- To o czym chciałeś ze mną rozmawiać? -
Chciałam jak najszybciej mieć to za sobą.
Mężczyzna wziął
głęboki oddech pomiędzy jednym a drugim łykiem swojej herbaty.
-
Pamiętasz tę dziewczynę, którą widzieliśmy na korytarzu tydzień
temu?
- Tak, to Paulina... - Byłam śmiertelnie przerażona.
-
Znasz ją?
- Powiedzmy... - zamilkłam, nie byłam w stanie nic
wyjaśnić.
Po dłuższej chwili niezręcznej ciszy Tomek się
odezwał.
- Ostatnio była bardzo nachalna. Przychodziła tutaj
już parę razy. W recepcji budynku domagała się rozmowy z tobą.
Parę razy też złapała mnie na parkingu. Widać, że zależy jej
na tym, by się z tobą zobaczyć.
Nie planowałam tego, ale
nagle wybuchłam płaczem niczym fontanna. Łzy dosłownie ciekły mi
policzkach.
- Przepraszam... Ja naprawdę nie wiedziałam!
Zrozumiem, jeśli nie zechcesz już mieć ze mną więcej zajęć!
Naprawdę przepraszam!
- Nina, o czym ty mówisz? Nie zrezygnuję
z naszych zajęć, tylko po prostu chcę wiedzieć, o co tu
chodzi.
Tego też nie planowałam, ale nagle zwierzyłam się
Tomkowi ze wszystkiego. Z tego, że miałam brata bliźniaka, który
zginął tragicznie. Z tego, że moja mama obwinia mnie i Oskara za
śmierć Pawła i w naszym domu z tego powodu jest przeraźliwie
cicho. No i o tym, że moja rodzicielka teraz zaczęła obwiniać
Paulinę i z tego powodu dziewczyna szuka kontaktu.
Tomek
wysłuchał mnie z uwagą. W trakcie mojej spowiedzi chyba nawet
chciał mnie przytulić. Wstał jakby z tym zamiarem, ale w środku
gestu wycofał się i wrócił do poprzedniej przykucniętej pozycji.
Kiedy skończyłam gadać, podał mi chusteczki.
- Według mnie
powinnaś z nią pogadać. Jeżeli jest tak jak mówi twój brat, to
Paulina też nie zasługuje, by żyć w takiej niepewności.
Wszystkim dobrze ta rozmowa zrobi, tego jestem pewny.
- Ale ja
się boję! - Wychlipałam.
- Wiem, więc tym bardziej powinnaś
zakończyć ten cały cyrk, żebyś się nie katowała. To nie będzie
łatwe, ale masz moje wsparcie. Obiecaj, że chociaż to przemyślisz,
dobrze?
Pokiwałam głową. Chociaż to mogłam mu obiecać.
Dochodząc do siebie, popijałam herbatę. Kiedy skończyłam byłam
już na tyle uspokojona, by zacząć ćwiczenia.
Gdy wróciłam
do domu, coś mi kazało sprawdzić folder „inne” w messengerze.
Przeczucie mnie nie myliło i było tam pełno wiadomości od
Pauliny. Tak się zestresowałam, że na chwilę zapomniałam o danej
Tomkowi obietnicy i szykowałam się do usunięcia niechcianych próśb
o spotkanie. Jednak nagle przyszła wiadomość od Tomka, która
brzmiała tak:
„Jak się czujesz? Pamiętaj, tylko od ciebie
zależy jak to wszystko się skończy. Jesteś dzielna i wierzę w
ciebie. Powodzenia!”
Nagle zrobiło mi się głupio. Chciałam
tak stchórzyć i go zawieść! Może nie czułam się na tyle pewnie
by jej odpisać, ale zrezygnowałam z kasowania wiadomości. Odpiszę
jej. Tylko nie wiem kiedy.
Uff, to wszystko z tego
tygodnia. W sumie jest jakaś nadzieja. Może wszystko będzie
dobrze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz