Wtorek, czternastego lutego.
Od paru dni byłam jakby w transie.
Wiem, że nie powinnam czytać pamiętników mamy, ale też nie
potrafiłam robić niczego innego. Ciągle je czytałam, tak jakby
coś było w nich jeszcze ukryte, a nie jest. W końcu znam każde
słowo na pamięć.
Tomek zaczął się odzywać. Na razie nie
chciał mieć jeszcze ze mną zajęć, ale co jakiś czas dzwoni. Tak
jak dziś. Odebrałam telefon. Fizjoterapeuta wydawał się
przejęty.
- Nina, oni wszystko ukartowali! Po tym całym
pocałunku mama namówiła tatę do romansu z Anielą! Rozmawiałem
dziś z nimi!
- Ale jak to...? - Byłam w takim szoku, że nie
dochodziły do mnie oczywiste fakty.
Niestety nie zdążyłam
usłyszeć odpowiedzi, bo w drzwiach do mojego pokoju stała mama.
Nigdy nie widziałam jej aż tak wściekłej. Ba, nigdy nie widziałam
na jej twarzy żadnych emocji, a teraz aż cała była złością,
Nie wiem jakim cudem, ale chwyciła mnie za rękę, zrzuciła z łóżka
na podłogę i przeciągnęła przez cały korytarz, aż do salonu
gdzie siedzieli Oskar z tatą. Mężczyźni byli przerażeni,
szczególnie gdy rodzicielka wymierzyła mi soczysty policzek. Wtedy
nie wytrzymałam.
- To że dziadek cię bił nie oznacza, że ty
możesz mnie!
- Zamknij się! Kto ci pozwolił czytać moje
prywatne zapiski?! - Nadal kipiała złością, ale było widać, że
ta pierwsza adrenalina już z niej schodzi. Mężczyźni wykorzystali
ten moment i pomogli mi wstać oraz usiąść na kanapie. Usiedli też
po obu moich stronach. Czyżby chcieli mnie ochronić przed kolejnym
atakiem?
-
Tak, wiem, nie powinnam tego czytać. Przepraszam. Tadeusz
mi je dał. - Tata, jakby współczującym gestem pogłaskał mnie po
ramieniu.
- Uważasz mnie za dziwkę, prawda? - Zapytała
mama płaczliwym tonem. Nigdy u niej takiego nie słyszałam.
Wyglądała na taką... bezbronną.
- Nie. Uważam, że zostałaś
wykorzystana. - Wbiłam w nią swój wzrok, tak aż się skuliła.
-
To ja... rozbiłam rodzinę... - Wydukała.
- Najwyraźniej
niczego nie rozbiłaś, skoro nadal są razem! - Powoli traciłam już
nad sobą panowanie. - Mamo, on cię wykorzystał! Wykorzystał twoje
zauroczenie, bo jego żona nie mogła dać mu dziecka! A ty sama
byłaś dzieckiem! Ty mogłaś się nim zauroczyć, ale on nie miał
prawa z tego korzystać!
Mama stała jak wryta. Jej twarz nie
wyrażała żadnych emocji, ale po policzkach ciekły jej
łzy.
-Akurat tego nie mam ci za złe, ale co innego już tak...
- Chciałam mówić dalej, ale tata przytrzymał mnie mocno za ramie,
które jeszcze jakiś czas temu czule głaskał. Zazwyczaj dałabym
mu się zbyć. Każdego innego dnia, ale nie wtedy. - Nie, tato dość
chowania głowy w piasek, dość krzywdzenia nas dla waszej wygody!
-
Ale wasza mama...
- Mama to jest doprawdy przedziwna istota! -
Nie hamowałam już słów czy emocji. - Całe życie obwinia się za
sytuację, w której była ofiarą, a za tą, która jest jej winą
obwinia wszystkich wokół!
- O czym ty mówisz? - Tata wyglądał
na coraz bardziej przerażonego.
- Nie udawaj, że nie wiesz!
Wiem, że Pawełek utopił się u nas na podwórku! Widziałam
artykuł w gazecie! Tylko nie wiem skąd, mam tyle wspomnień z tego
dnia nad jeziorem.
- To przeze mnie! - Oskar nagle się odezwał.
- To mnie chronili. Miałem pilnować tego dnia Pawła na podwórku,
ale całowałem się wtedy w krzakach z Maryśką!
- I serio
myślałaś, że uda ci się przechytrzyć policję? - Tu już
zwróciłam się do mamy.
- Nie wiem... nie myślałam wtedy....
- Zdecydowanie była roztrzęsiona.
- Nino, zamilcz już. Oskar,
ty też! - Tata podniósł głos.
- Nie! Mam dość tych
cholernych tajemnic! - Tutaj znowu wkroczył brat. - Na początku
chroniliście mnie, ale potem głównie siebie! Nie potrafiliście
sami przed sobą przyznać do własnego błędu. Nie reagowałem, gdy
matka wtłaczała Ninie do głowy te fałszywe wspomnienia przy
każdej bajce na dobranoc! Żałuję, że dałem zatkać sobie gębę
tą aborcją Maryśki! Dlatego milczałem!
- Aborcją...? -
Chyba byłam w szoku, bo zapytałam o najmniej istotną rzecz w
całej sprawie.
- Tak, ojciec zapłacił za aborcję Maryśki w
Czechach, bylebyśmy ja i Maryśka milczeli o tym, co się stało!
Jej starzy chyba radośnie na to przystali!
- Zostawcie mamę w
spokoju, nie widzicie, jak ona przez was cierpi?!
- My też
przez nią cierpieliśmy, tego nie widzisz?! - Wykrzyczałam to ojcu
w twarz.
- Żona jest zawsze na pierwszym miejscu! Muszę ją
chronić! Sami wiecie, ile przeszła!
- Mam tego dość!
Przeprowadzam się do dziadków! - Wtedy doszło do mnie, że oni
nigdy się nie zmienią. Myślałam, że jak wszystko sobie
wygarniemy, to atmosfera się oczyści, ale do rodziców jednak nic
nie docierało. Nic się nie zmieniło. Nadal jestem tu nieważna!
-
Nie musisz do dziadków, możesz zamieszkać u nas. - Nagle
usłyszałam głos Tomka. Stał w drzwiach razem z Patrycją.
Najwyraźniej zaniepokoiło ich nagle przerwane połączenie.
Mama
spojrzała na Tomka tak jak patrzy się na kogoś, kogo bardzo się
skrzywdziło.
- Pani Anielo... - Zwrócił się do niej. - Nie
mam do pani pretensji. Mój ojciec bardzo panią skrzywdził. Nie
czuję też potrzeby nawiązywania więzi z panią. Nie będę nigdy
postrzegał panią jako matki. Jednak nie mogę patrzeć na krzywdę
Niny.
- Czyli pan nie ma mi tego wszystkiego za złe? Nie będzie
pan szukał ze mną kontaktu? - Mama wyglądała tak, jakby z serca
spadł jej wielki kamień.
- Nie będę. Żałuję tylko tego,
że nie widzi pani, jak skrzywdziła pani własną córkę. Chodź
Patrycja, spakujemy rzeczy Niny.
To była najdłuższa godzina w
moim życiu. W końcu młodzi Kaliszowie wyszli ze wszystkimi moimi
rzeczami. Najszybciej jak mogłam, opuściłam dom. Tylko było
smutno, że nikt prócz Oskara mnie nie zatrzymywał...
Środa,
Ósmego marca.
Mieszkam sobie z Tomkiem (nadal nie umiem go
nazwać bratem) i Patrycją. Dostałam piękny pokoik. Po raz
pierwszy czuję w życiu spokój. Duży spokój. Moje oceny poprawiły
się na, tyle że spokojnie będę w stanie zdać do klasy
maturalnej.
Chyba wszyscy odcięliśmy się od dawnego życia.
Ja i Tomek chodzimy do psychologa. Oskar czasami mnie odwiedza.
Rodzice podobno zachowują się, tak jakbym nigdy nie istniała. Może
im lepiej beze mnie? Podobno już nawet Ignaś przestał o mnie
pytać. Jednak czuję, że kiedyś wszystko będzie dobrze! Muszę w
to wierzyć!
Pozdrawiam,
Nina Piotrowicz.
Pewnie
zastanawiacie się, dlaczego moje radosne blogowanie nigdy nie wyszło
na jaw?
Co, jeśli powiem wam, że to wszystko, co działo się
na tym blogu, nigdy nie miało miejsca? Nie jestem Niną, bo Nina
nigdy nie istniała. Tak samo, jak każda inna postać tutaj
występująca. Tak naprawdę mam na imię Aniela (dla znajomych Nela)
i mam dwadzieścia trzy lata. Podobnie, jak Nina mam MPD. Niedługo
przeprowadzam się do małej, rodzinnej wioski mojej mamy. Żeby to
wszystko sobie oswoić, zaczęłam pisać opowiadanie. Wiem, że mój
przyszły fizjoterapeuta będzie facetem. Pomyślałam, że
chciałabym z kimś takim przeżywać przygody. I wyobraźnia
ruszyła. A ja sobie oswoiłam przyszłą przeprowadzkę.
Przepraszam
was za tak długie okłamywanie.
Nela.
Od autorki:
Proszę nie utożsamiać mnie z Nelą! :) Nela jest główną
postacią mojej kolejnej powieści, którą zacznę pisać na wiosnę.
Tak jakby będzie to samo uniwersum, a postać mojej nowej powieści
pisała tak jakby tą poprzedni, czyli Ninę :)
Na koniec
chciałabym wam wszystkim podziękować za to, że czytaliście i
komentowaliście. To wszystko bardzo dla mnie wiele znaczy. To jest
pierwsza książka, którą zakończyłam. Bardzo się tym stresuję.
Jak oceniacie ostatni rozdział ? A jak całość?
Jeszcze raz –
Bardzo dziękuję wam, czytelnikom za wszystko!
NINA I
CZARNA HERBATA – KONIEC. 17.02.2023